Minionego lipca pykneło nam dwa lata od czasu kiedy zaczelismy pomieszkiwac na statku Fitzcarraldo. Swieżą, jasną wiosną i przyjemnym latem. Ciemną, wietrzną jesienią i cholernie mokrą zimą. Z reguly na wodzie, ale bywalo, że na lądzie. Bywało mroźno i wtedy też bywało, że nie bylo wody w zbiornikach. Prąd był… z reguły. I kondensacja też. I pewnie byśmy kontynuowali, gdyby nie nagły zwrot akcji!
Jesienią porzuciliśmy statkowe życie na rzecz własnej małej chatki z ogródkiem. Zarówno nasz włochaty zwierz Caruzo aka Czarek jak i całkiem nowy mały człowiek Henio zdają się dobrze odnajdywać w nowej sytuacji.