Den of debauchery and lust

Berlin

Przez lata to miasto pęczniało w ich małych głowach. Wyobrażali sobie jak otwarte i pełne możliwości musi być. Jeszcze niedawno tam wlasnie chcieli zamieszkać, tam – bez cienia wątpliwosci. Choc Berlina nie widzieli na oczy od dnia śmierci papieża Polaka. Mimo to Berlin stał się dla nich pewnego rodzaju bohemicznym rajem, czymś na kształt Nowego Jorku w latach 60-70tych dla kontrkultury.

W minione wakacje postanowili zdobyć miasto z wody. Zamarzyli, że uda im się doplynąć do niego rzekami. Na początek Łabą i Szprawą a w drodze powrotnej Odrą. Plan był prosty – zdążyć zanim woda w rzekach wyschnie na dobre. Guzik, spoźnili się. Łabą zaplyneli może z 50 kilometrow a i to z duszą na ramieniu. Dziesiątki razy przycierając o muliste dno. Ostatecznie utknęli na tyle skutecznie, ze musieli zawrocic. Marzenie kilkudniowego żeglowania pod prąd potążnej dzikiej rzeki pełnej ptactwa i nieuregulowanej natury trafił szlag. Niedosyt pozostał. Do Berlina dopłyneli sztucznymi kanalami (m.in. Middellandskanal) wspinając się przez wiele majestatycznych śluz i wind. Kiedy już w drugim etapie rejsu zabrakło dla nich wody w Odrze nie byli zaskoczeni.

Mimo przeszkód zgodnie z planem zacumowali swoj dom w mieście rozpusty. Mieście, którego, jak sie szybko okazało, za grosz nie rozumieli. Chaos, beton, bardzo oj bardzo nieoczywisty urok, brak kasy, zaniedbanie, jakaś taka skacowana rozlazłość. Na szczęście rozlazłość ta calkiem nieźle wkomponowała się w gąszcz zieleni. W piękne ogromne wierzby pochylone nad kanalami.

W drodze powrotnej zahaczyli o sanatoryjny Kamień Pomorski.

Comment :)