roztrząsanie spraw

The best argument against democracy is a five-minute conversation with the average voter. Winston Churchill

Rejs do urn.

Druga tura wyborów prezydenckich w PL zbiegła się z naszym rozpoczęciem sezonu żeglarskiego w DK. Gładko i bez większych kompromisów, udało się załatwić obie przyjemności za jednym zamachem koła sterowego. Pożądana przez nas urna stała w kącie polskiej ambasady w Kopenhadze, która to ambasada sąsiaduje ze starą mariną Hellerup, w której to było dla nas miejsce, a i budka z lodami tez się znalazła po drodze.

O tym jak to sie stalo, ze polska ambasada zamieszkała pod tak koszmarnie drogim i pożądanym adresem w nie-byle-jakiej dzielnicy Hellerup – czyli w pierwszym rzędzie willi nad lazurowym Sundem (z linia brzegowa włącznie) – internet milczy. A szkoda, historia musi nalezec do ciekawych.

Po glosowaniu w prawym dolnym oknie tejże hacjendy, można było sobie zerknąć na wodę od drugiej strony. W nagrodę za oddany głos.

Cóż to byly za wybory. Emocje gęste, aż nożem można kroić, facebook bulgocze, czlowiek slaby wielokroć powstrzymuje wrzące palce od wylewania na ekran obraźliwych głupot. Nie zawsze sie udaje. Internet swietnie pamieta takie slabostki. Wracają do człowieka niczym śmierdzący bumerang tuż po chwili i jeszcze wiele dni później. Dużo się można dowiedzieć o samym sobie przed wyborami. Pewno więcej niż o nie jednym kandydacie.

To pierwsze (moje) wybory, w ktorych zakielkowala odwaga by “glosno” poprzec kandydata. Powiedziec: czesc, jestem Przygoda, i glosuje na Zenka! I chce zebys ty, moj kolego z facebooka, o tym wiedzial, bo to wazna dla mnie sprawa.

Maly kroczek, by za kolejne 5 lat, nauczyc sie spokojnie o kontrkandydatach rozmawiac ;). Nie moge sie doczekac.

Street Food

Będzie to krótka historia o tym, co można zrobić ze starą opuszczoną halą w oczekiwaniu na nowe miejskie plany dla niej i okolicznych terenów.

Papiroen to hala, w której pewnie jeszcze za czasów braci Olsen, magazynowano papier. Ogólniej mówiąc, jest to tylko jedna z wielu sporej wielkości betonowych hal w tym zakątku miasta. Hale stopniowo adoptowane są na nowe ekscytujące funkcje. Papiroen znajduje się po wschodniej stronie głównego kopenhaskiego kanału – nieco spokojniejszej  i trudniej dostępnej części miasta (most pieszo rowerowy w okolicy od trzech lat czeka na ukończenie !!!). Innymi słowy, trzeba chcieć by tu dotrzeć. Od zeszłego roku chcieć jest nieco łatwiej, bo Papiroen stało się bazą dla Street Food Festival’u. 

Dzisiaj stary magazyn papieru pełen jest samochodów ciężarowych, starodawnych autobusów i kontenerów, z których serwowane są pyszności z różnych stron świata: od Japonii przez Tajlandię i Brazylię po Italię i tamtejszy makaron a’la mamma przyrządzany na Twoich oczach (od jajek po przepuszczanie ciasta przez maszynkę i ścieranie pachnącego parmezanu). Bez trudu można tez zauważyć, że od zeszłej wiosny miejsce bardzo się rozrosło. Truck’ów przybyło o dobre 100%, a amatorów “ulicznego jedzenia” 22 marca mimo 5st. C na zewnątrz – nie brakowało. Po brazylijskie grillowane mięcho trzeba było odstać swoje w kolejce! I całkiem słono zapłacić. Na szczęście warto!

Tuz obok znajduje się hala Papirhallen, którą to można sobie wynająć. Od imprez firmowych po wesela. Piękna drewniana więźba, wyjątkowe bo ceglane i wybielone ściany. Ciekawe jakby taki pomysł przyjął się w Stoczni Gdańskiej….. ? http://www.papirhallen.com/

Papiroen
Trangravsvej 14
1436 Copenhagen

http://copenhagenstreetfood.dk/en/

Szwedzki kryminal

18tego sierpnia 2014 roku Gotlandia zapada w zimowy sen. Jedynie znaki drogowe z nadrukowanym czasem oczekiwania w korku w drodze na prom podpowiadaja, ze jeszcze tydzien temu tetnilo tu rodzinne i emeryckie zycie. Musialo byc gesto..

18tego sierpnia 2014 roku Gotland jest na sprzedaz. Ale nawet Przygoda nie znajduje odwagi (by) tam zamieszkac… Lubi za to czasem sie schowac za brzegiem Gotlandii i przeczekac pobliskie sztormy w towarzystwie szwedzkiego kryminalu na pokladzie. O, i tu warto wspomniec o nowej tradycji na Big Wigwamie – tradycji nabywania droga zakupu filmow w lokalnych marketach. Mamy sie juz czym wymieniac – z roznych zakatkow Baltyku ! 🙂

ps. Wlascicielu porzuconego Parnasa odbierz w koncu ten telefon od bosmana klubu Farøsund!

pss. Pozdro sto dla Boronia i zalogi! Dzieki za wspolny Visby wieczor 🙂

smagana wiatrem wyspa

I po wakacjach. Jakie byly ? Offline, na bezludziu, przy weselnych stolach, pod wiatr, bez wiatru, bez fajerwerkow, na spokojnie, w Polsce i w Szwecji, bez czasu choc zbyt predko.

Nie ma co zaczynac od poczatku.
Gdzies w polowie sierpnia zostawilismy za soba Trojmiasto, Hel i Wladyslawowo – pelne ludzi, spotkan i rozmow. Poplynelismy na Gotland.

W tej czesci Baltyku porty wybieraly sie same – w ostatniej chwili, za namowa napotkanych wczesniej zeglarzy, umykajac silnym wiatrom w morde. Przy okazji 5ciu dni, ktore chcac nie chcac przekiblowalismy w opuszczonym Farøsund, odkrylismy Fårø.

Fårø to mala wyspa na polnoc od duzej, jeden zapomniany (nieodkryty) i otwarty na zachod port, prom raz na jakis czas, slynna podobno hodowla ziemniakow… i Ingmar Bergman, zywy i martwy.

Baltic soul, Polish power

W środę 16tego lipca sy Big Wigwam schodzi na wodę. Wzbogacony o 12 warstw miękkiego epoksydu i trochę zmywalnego antyfulingu jest gotowy przetrwać dekade, dwie a może i jeszcze trochę.

Szetlandy 2014 odwołane na rzecz Baltyckiej Duszy 2014. Zapowiada się kolejny sezon bez leczenia kompleksów na najdalszych morzach w największych sztormach pod wiatr. Będzie ciężko.

Bosmańskie wiosna i lato też nie były lekkie, nie tylko fizycznie. Pewnym pocieszeniem jest, że gładkość dna Bigwama wzbudza w przechodniach cmokanie.

W między czasie dostaliśmy kilka ofert pracy w marinie. Zawsze to jakiś plan B, gdyby koderka i zielona architektura nie miały się najlepiej. Pewnego razu pracując solo udało mi się zasugerować duńskim boatbilderom po sąsiedzku, że jest ze mnie profesjonalna fizolka z PL (ciężką praca, nie łaciną) – co więcej, udało się podtrzymać panów w tym przekonaniu przez bity dzień. Towarzyszyło mi przy tym uczucie na ksztalt babskiej dumy 😉

Spotkajmy sie w polowie drogi

Byla prawie polowa sezonu, kiedy to w polowie Baltyku odbylo sie nasze coroczne spotkanie w “nigdzie”, a w tym roku na wyspie. Wszyscy dotarli cali i zdrowi choc nie bylo latwo. Ci z poludnia rozkoszowali sie zegluga rzygliwym bajdewindem z siodmym beaufort’em, podczas gdy reszta z polnocnego zachodu toczyla boj o suche pupy z rozbujanymi, do 20cm, falami – w tyciutenkim pontonie.

zeglugi nie ma, jest Kopenhaga

To miasto jest ratunkiem na dunska codziennosc, gdzie bywa rozwlekle i bez emocji. Nie wiem czy to rzeczywistosc widziana w ostrym naturalnym swietle powyzej 55 rownoleznika czy perspektywa roweru.. Miasto 2mln ludzi gdzie czas plynie niczym na wiosce w Lolandi, choc po ulicach mkna kolazowki. Tutaj krajobraz jest skrajny – skrajnie ostry i jasny badz skrajnie szary i zlany. I mimo to a moze wlasnie dlatego ludzie w Kopenhadze, choc malo mowia o sobie, tak bardzo lubia przebywac w towarzystwie innych i slonca. Slonce rzadzi miastem.

“Every bike ride is a tiny holiday” [Bike Belle, http://www.bikebelle.com/]

sy Santa Maria

Polsko – australisjka historia sy Santa Maryji w Kopenhadze siega juz prawie 3 lat.. “Swieta” pojawila sie w wyniku zakladu.. Wyzwanie brzmialo: znalezc lodke za bezcen – co by pasowala do pewnego nie chodzacego silnika, ktory to Lakier i jego przyjaciel z Australii (taki prawdziwy) probowali odpalic na balkonie 3go pietra w jednej z zacisznych dzielnic mieszkaniowych Kopenhagi. “A co jesli odpali?” – zapytal Lakier popijac lapczywy lyk zielonego tuborga. “No worries maaaaaan, jutro znajde nam statek za 1000kr” – odparl prawdziwy australijczyk.

Santa Maria to lodz zaglowa i mieczowa. Ani miecza ani zagla jednak nie uzywa. Plywa glownie na piwo i na pizze, czasem na wieczor kawalerski, innym razem na dorsza lub fladre czy na polow skarbow, uwielbia podplywac blisko ognisk w noce swietojanskie.

“Swieta” jest na chodzie caly rok, dzielnie kuje lod, znosi ulewy i sztormy (z wyjatkiem stromej fali bocznej). Swietnie znosi tez gosci 😉

cisza na ladzie

Dzialalnosc blogowa zostala zawieszona do czasu znaczacej zmiany sytuacji ladowo-morskiej jednostki Big Wigwam. Innymi slowy, nic tu nie bedziemy sciemniac o postepach pracy, ani ekscytowac sie umoczeniem kolejnych setek dziesiatek koron w jakiestam, z dupy wziete albo z internetu, rozwiazania i technologie jachtowe. Jak bedzie efekt i bedzie dobry i bedzie sie bujac na wodzie, to damy znac. A moze nie damy, tylko poplyniemy w dal. Zobaczy sie.

ps. Kopenhaga, jak co roku o tej porze, ladna.

boat me or bike me, Copenhagen

czarny piątek w Gilleleje

Gilleleje – 40km na północ od Kopenhagi. Dwa dni po przejściu sztormu zwanego Ksawery [PL], Bodil [DK] lub Sven [SE].

Kiedy najsilniejsze wiatry odeszły na południowy wschód i miało być już tylko lepiej, ogromne ilości wody z Kattegatu uderzyły w północne wybrzeże Zelandii. Wschodni falochron portu jachtowego zniknął w rozbudowanej fali otwartego morza, a za nim zniknęły tez pomosty i pale, przy których stały jachty… Wszystko działo się na oczach bezradnych właścicieli jachtów i mieszkańców miasteczka.

Więcej przerażliwych obrazków tutaj >> http://nyhederne.tv2.dk/2013-12-06-bodil-smadrer-gilleleje-havn